Ostatnimi czasy dużo rozmyślam na temat relacji
międzyludzkich, zarówno tych indywidualnych - pozornie przypadkowych,
chwilowych, jak i spotkań grupowych z dalszymi znajomymi, a nawet zupełnie
obcymi ludźmi. Jak wiele tracimy, rezygnując z
tego, co przecież takie ludzkie – bezpośredniego kontaktu.
Wiele się zmieniło od ostatnich dziesięciu lat.
Ogólnospołeczne więzi między ludźmi słabną z każdym rokiem. Coraz częściej mamy
zwyczaj chować się za ekranem monitora naszego komputera czy smartphona, niż twarzą
w twarz porozmawiać z nieznajomym. Nawet spotkania z nam bliskimi stają się
coraz częściej wirtualne...
Czyż nie łatwiej jest „rozmawiać” z ludźmi, którzy nas nie widzą i nigdy nie zobaczą? Czy nie prościej jest „powiedzieć” znajomej osobie do słuchawki tego, co tak trudno przechodzi nam przez gardło, gdy patrzymy jej prosto w oczy? I może nie byłoby w tym jeszcze nic aż tak złego, gdyby nie stawało się regułom dla coraz większej grupy tych, których wypełnia lęk bądź nieśmiałość przed nawiązywaniem kontaktu z innymi. Wraz z tym jak wyglądają ludzkie więzi, a raczej ich brak, mam wrażenie, że zatracamy coś fundamentalnego, co czyni nas ludźmi…
Czyż nie łatwiej jest „rozmawiać” z ludźmi, którzy nas nie widzą i nigdy nie zobaczą? Czy nie prościej jest „powiedzieć” znajomej osobie do słuchawki tego, co tak trudno przechodzi nam przez gardło, gdy patrzymy jej prosto w oczy? I może nie byłoby w tym jeszcze nic aż tak złego, gdyby nie stawało się regułom dla coraz większej grupy tych, których wypełnia lęk bądź nieśmiałość przed nawiązywaniem kontaktu z innymi. Wraz z tym jak wyglądają ludzkie więzi, a raczej ich brak, mam wrażenie, że zatracamy coś fundamentalnego, co czyni nas ludźmi…
Zastanawiam się nad tymi wszystkimi sposobnościami, których często
sama unikałam, by nie musieć rozmawiać ze staruszkiem spotkanym na ulicy, panią,
która usiadła naprzeciwko mnie w przedziale pociągu, nieznajomym stojącym w tej
samej kolejce do kasy. Strach i nieśmiałość tak często blokuje i ogranicza, by rozmawiać,
poznawać, a przede wszystkim uczyć się od ludzi. Przynajmniej mnie… Ale mam wrażenie, że też wielu
innych.
Jestem świadoma swej nieśmiałości, a mimo to - tak rzadko
cokolwiek z nią robię. Choć otwieram się coraz częściej – posyłając serdeczny
uśmiech, zagajając niezobowiązującą rozmową – pełna obaw związanych z krytyką
czy osądzaniem wolę siąść przy komputerze i pisać tu te słowa, niż porozmawiać
o nich z zupełnie obcą osobą siedzącą tuż obok mnie na ławce w parku.
Dzisiaj ludziom tak ciężko naprawdę wewnętrznie się otworzyć. A mimo wszystko tęsknię za tym ogromnie – za szczerą, otwartą rozmową z nowo poznaną osobą, pełną ciepła, zrozumienia i akceptacji, w której tak samo chętnie słuchamy, jak i mówimy; w której czujemy żywe zainteresowanie i radość z czystej wymiany myśli, opowieści, i doświadczeń - bez obaw, oceniania i negowania.
Dzisiaj ludziom tak ciężko naprawdę wewnętrznie się otworzyć. A mimo wszystko tęsknię za tym ogromnie – za szczerą, otwartą rozmową z nowo poznaną osobą, pełną ciepła, zrozumienia i akceptacji, w której tak samo chętnie słuchamy, jak i mówimy; w której czujemy żywe zainteresowanie i radość z czystej wymiany myśli, opowieści, i doświadczeń - bez obaw, oceniania i negowania.
Tak wiele możemy się od
siebie nauczyć, wsłuchując się wzajemnie w swoje słowa, patrząc sobie w oczy,
czując swoje energie. Każda nowa osoba na naszej drodze może być dla nas Mistrzem,
który przybywa z nauką - właśnie wtedy, gdy tego najbardziej potrzebujemy. Wpuśćmy ją do swojego życia chociaż na chwilę. Może
okaże się, że przyniesie nam dar, o jakim byśmy nawet nie śmieli pomyśleć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz