Ciężko się było zabrać do pisania, a może też ilość obowiązków przytłaczała. Albo to ta szaruga za oknem zniechęcała do twórczych, rozkaz mniej, więc… dziś, na poprawienie nastroju i nawoływanie wiosny, zaserwowałam sobie róże...
Bo róża, to istota niezwykła… :) Swym aromatem pobudza zmysły, poprawia nastrój, działa kojąco i uspokajająco, łagodzi napięcia i stres. Zbawiennie wpływa na skórę, nawilżając ją, odmładzając i łagodząc wszelkiego rodzaju podrażnienia. Nadaje blasku nie tylko naszej zewnętrznej formie, ale również, a może przede wszystkim, rozświetla nasze wnętrze. Uważana za niezwykły afrodyzjak od najdawniejszych czasów. Symbol kobiecości. Roślina magiczna…
Jak mówi Doreen Virtue, anielska mistrzyni, aromat róży czy esencji olejku różanego, a nawet kwarc różowy zwiększa naszą intuicję i wpływa na głębsze odczuwanie otaczającego nas świata. „Zapach różowych róż otwiera czakrę serca, która jest centrum energii regulującym jasnoodczuwanie.” Aby zwiększyć naszą wrażliwość i intuicję, trzymajmy różowe róże blisko siebie, wdychajmy olejek z prawdziwych róż, spryskajmy się domowej roboty wodą różaną. Aby oczyścić i uaktywnić naszą czwartą czakrę, nałóżmy odrobinę olejku różanego w okolicy serca, muśnijmy nim nos, aby zapach towarzyszył nam przez cały dzień.
Ale wracając do „zaserwowanej róży”… Nie o byle jakiej róży dziś chciałam :) Mianowicie, o przepojonym słodyczą nektarze, którego boskość odkryłam dopiero teraz, choć od dobrych kilku miesięcy zajmuje miejsce na półce w lodówce… I nie mówię tu o winie z owoców róży, które śmiało można by zbierać wraz z pierwszymi przymrozkami. Mam tu na myśli wspomnienie lata, tak przesycone słońcem i słodyczą, że aż trudno się oprzeć w tych przepełnionych szarością dniach.
Mowa więc o czym? O konfiturze z płatków róży, róży tej dziko kwitnącej tuż za ogrodzeniem w samym środku lata i płatków dawno zebranych w promieniach porannego słońca, które dopiero teraz zaszczyciły me zmysły. I choć to nie pora na tego typu smakołyki, nie przez przypadek postanowiłam dziś podzielić się z Wami różaną konfiturą, o której mam nadzieję, przypomnicie sobie w sezonie. Bo wierzcie mi lub nie, ale naprawdę warto :)
Składniki:
- 250 g płatków dzikiej róży
- 500 g cukru
- Sok z 1 cytryny
Obrywamy płatki z krzaków dziko rosnącej róży, oczyszczamy i przekładamy do glinianej makutry. Dodajemy stopniowo cukier i ucieramy (najlepiej ręcznie), skrapiając co jakiś czas całość sokiem z cytryny. Ucieramy tak długo, aż cukier się roztopi i uzyskamy jednolitą masę, jednak z wyczuwalnymi nadal płatkami. Następnie przekładamy utartą masę do wyparzonych słoiczków i zakręcamy. Nie pasteryzujemy. Tak duża ilość cukru wystarczająco konserwuje. Dla pewności słoiczki przechowujemy w lodówce – nawet do roku, jeśli się do tego czasu ostaną ;)
Mikstura banalnie prosta, a efekt nieziemski. A dla nadal nie przekonanych dodam jeszcze, że smak jest naprawdę niebiański i tak daleki od tej wymemłanej, perfumowanej mazi, którą nadziewano pączki w czasach mojego dzieciństwa.
Konfiturę możemy dodawać do wszystkiego – od nadzienia do ciast, placków i ciasteczek, po mleczne koktajle, sery pleśniowe a nawet…mięso (o ile jecie i nie boicie się eksperymentować ;)). Magda pewnie powie, że to nie Pięcio-Przemianowo, ale co tam, czasem słodka rozkosz od życia też się należy ;) Swoją drogą, niesamowicie musiałyby smakować lody różane… Chyba trzeba będzie spróbować w tym roku :) Aaaa, i koniecznie wypróbujcie tego cudeńka podczas kąpieli, jako nawilżający peeling do skóry. Czysta przyjemność :)
Mmmmmm.... smakowity post. Chętnie spóbowałabym konfitury różanej - chyba w tym roku też się pokuszę o zrobienie. Dziekuję, że przypomniałaś mi o olejku różanym - już dawno go nie używałam :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam konfiturę różaną. A jakie piękne zdjęcia mniam :)
OdpowiedzUsuńZapewniam, że smakuje jeszcze lepiej niż wygląda ;)
OdpowiedzUsuń