wtorek, 14 lutego 2012

Słów kilka o miłości niewalentynkowej

Alex Grey, Seraphic Transport Docking on the Third Eye
Od kilku dni obserwuję na znajomych blogach szał czerwieni, różu i serduszek. I choć to wszystko wygląda kolorowo (nic bardziej nie kojarzy mi się z kobiecą mocą niż czerwień!) i apetycznie, myślę sobie, jak nie wiele nam było trzeba, aby przejąć tą obcą „tradycję” i zapomnieć o swojej własnej. Nie będę ukrywać, że zwolenniczką tego lukrowanego szaleństwa nie jestem. Przynajmniej nie w formie, w jakiej podaje go świat zachodu – na talerzu konsumpcjonizmu, gdzie liczy się tylko towar i sprzedaż, a prawdziwe uczucie, to najwartościowsze na świecie - MIŁOŚĆ, zostaje zepchnięte zupełnie w cień.

A przecież powinno tu właśnie chodzić o Miłość? Nie tkliwe bądź namiętne zauroczenie dwóch osób, kończące się na powiedzeniu słowa „kocham cię” i wręczeniu kwiatka czy pluszowego serduszka, lecz miłość przez duże „M”. Mam tu na myśli pozytywną energię o najwyższych wibracjach, bezwarunkową, szczerą i czystą - miłość do świata, do ludzi, do wszystkich otaczających nas istot. Czyż nie wspaniale byłoby obchodzić ten dzień jako DZIEŃ MIŁOŚCI, a nie zakochanych? Dzień, w którym każdy z oddaniem i szacunkiem podchodzi do drugiego człowieka. Kiedy powiedzieć „kocham cię” córce, matce, przyjaciółce czy nawet obcej osobie na ulicy przestaje być już problemem. Gdy szczerze wybacza się wszystko, by dać szansę i sobie, i innym - tu, w teraźniejszości… Ile z nas tak potrafi?

Odkąd tylko Walentynki zawitały w nasze słowiańskie progi (które swoją drogą mają własne święto zakochanych - noc Kupały, czyli letnie przesilenie), obiecałam sobie, że dzień  ten będę obchodzić właśnie jako dzień miłości, w którym zamiast na kupowaniu niepotrzebnych bibelotów, skupię się na wysyłaniu energii pełnej miłości, zrozumienia, dobra i ciepła nie tylko najbliższym, ale całej ludzkości. Kiedy z szczególną czułością utulę ciepło w ramionach nie tylko tych, których mam tuż obok, ale telepatyczne również tych daleko - dawno niewidzianych, odeszłych oraz obcych.

Choć definicji miłości jest wiele, Neale D. Walsch  w swojej książce „ Przyjaźń z Bogiem” w niezwykły i prosty sposób wyjaśnia miłość tą najbardziej świadomą, tak rzadko dziś spotykaną, a cenioną ponad wszystko:

MIŁOŚĆ to…

Coś, co nie zna warunków, ograniczeń i potrzeb. Ponieważ nie zna warunków, nie wymaga niczego, aby się wyrazić. Nie żąda niczego w zamian. Nie wstrzymuje niczego w odwecie.
Ponieważ nie zna ograniczeń, nie krępuje drugiego. Jest bez końca i trwa wiecznie. Nie doświadcza zapór i granic.
Ponieważ nie zna potrzeb, stara się nie brać niczego, co nie pochodzi z hojności serca. Stara się nie zatrzymywać niczego, co nie pragnie być zatrzymywane. Stara się nie dawać niczego, co nie jest przyjmowane z radością.
I jest wolna. Miłość jest tym, co swobodne, albowiem wolność stanowi istotę Boga, a miłość to przejaw Boga.

Dla wszechświata nie ma nic cenniejszego niż miłość. Każdy dzień jest dobry na emanowanie czystą miłością. Nie zawsze o tym pamiętamy, nie zawsze potrafimy lub po prostu nie chcemy. Wyobrażacie sobie świat, który choć raz w roku wypełniony byłby po brzegi tą krystalicznie harmonijną energią? Może więc warto spróbować? Zacznijmy od tego jednego dnia dzisiaj i zobaczmy, co się stanie.

Potęga miłości jest ogromna i jej równie silną moc przesyłam Wam prosto z serca i duszy, dziś i każdego dnia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz