sobota, 26 listopada 2011

W poszukiwaniu szczęścia

"W prawidłowym porządku rzeczy nie robi się niczego, aby być szczęśliwym,
  szczęśliwym się jest i stąd postępuje się w określony sposób."

Neale Donald Walsch, „Rozmowy z Bogiem - księga I”

Prawdziwe szczęście odnajdujemy tam, gdzie ono naprawdę jest – w sobie. I choć dla większości z nas stwierdzenie takie może być zaprzeczeniem całej naszej egzystencji, podważeniem ego czy zachwianiem pozornego poczucia bezpieczeństwa, jest to fakt, którego powinna być świadoma każda z nas, jeśli chcemy tworzyć w pełni świadome i pełne istnienie.

Zawsze powtarzano mi, że szczęście jest pojęciem względnym, dla każdego znaczącym co innego. Nie da się uszczęśliwić wszystkich, gdyż każdy jest inny, każdego radują inne kwestie, każdy ma inne potrzeby, zachcianki, cele. Mnie, idealistki, gdzieś we wnętrzu duszy, intuicyjnie, nigdy taka odpowiedź nie satysfakcjonowała – przecież sensem życia każdego człowieka, wszystkich ludzi jest bycie szczęśliwym! Prawda jest jednakże taka, że tak długo, jak wierzymy, że rzeczy zewnętrzne – bliska istota, miłość, dostatek, wymarzony dom, akceptacja, sukces etc. – mogą nas uszczęśliwić, tak długo trwamy w emocjonalnych pułapkach, przywiązaniu i uzależnieniach, efektem czego – jedyne czego doznajemy, to nieszczęście. 

Warunkując swoje szczęście od tego, co poza nami, oddajemy mu panowanie nad swoją istotą, stwarzając wokół siebie złudne poczucie bezpieczeństwa, radości i spełnienia. Ostatecznie, uczucie to trwa jedynie tak długo, jak długo są przy nas dane osoby czy rzeczy, które uważamy za niezbędne w swoim życiu bądź które w istotnym stopniu zaspokajają nasze oczekiwania i potrzeby.  


Co więcej, identyfikując swoje szczęście i poczucie spełnienia z czynnikami zewnętrznymi, nie raz próbujemy, często na siłę, wprowadzać zmiany w obszarach, w których czujemy się coraz mniej szczęśliwe. Jak trafnie określił to Colin Sisson: „Przypomina to malowanie domu z zewnątrz w nadziei, iż dzięki temu wnętrze będzie wyglądało lepiej.” W ten sposób pozbawiamy się naszej wewnętrznej mocy, nie dopuszczając do głosu tego, co w naszej pierwotnej naturze – że szczęście, to zjawisko wewnętrzne, niezależne, mieszkające w każdej z nas. W rezultacie, wszelkie powierzchowne zmiany – partnera, pracy, miejsca zamieszkania etc. – na głębszej płaszczyźnie, w naszej świadomości nie zmieniają tak naprawdę niczego. Czasem można odnieść wrażenie, że „…na krótko, ale dawna tęsknota i pustka szybko powrócą, gdyż zabieramy siebie wszędzie, dokądkolwiek idziemy.” (Colin Sisson, „Wewnętrzne przebudzenie”)

Kluczową kwestią jest, aby wiedzieć, że nie potrzebujemy niczego ani nikogo zmieniać, stwarzać, oczekiwać czy mieć w świecie zewnętrznym, żeby doznawać szczęścia. Szczęście to nie to, co się przydarza, czego doświadczamy, lecz to, co jest w nas samych. „To coś, czym wybierasz być w wyniku tego, co się dzieje lub ma mieć miejsce. Ty wybierasz bycie szczęśliwym. (…) Nie staraj się nic robić, aby być szczęśliwym. Po prostu bądź szczęśliwy, a w ślad za tym pójdzie cała reszta. Pocznie się z tego. Z tego czym jesteś, rodzi się to, co robisz.”  (N.D. Walsch, „Przyjaźń z Bogiem”)

Dlatego też kochane, dopóki nie zmienimy swojego sposobu myślenia, a właściwie bycia – istnienia, nie będziemy w stanie zaznać prawdziwego, pełnego szczęścia. Owszem, nie jest łatwo, gdy przytrafiają się nam tragedie, smutki czy żale. Ale nie sztuką jest rozpaczać w takich sytuacjach. Sztuką jest właśnie wtedy odnajdować w sobie siłę, radość i szczęście.

Tylko od nas samych zależy, co wybieramy. Tylko my, nikt inny, mamy władzę nadawania znaczenia wszystkiemu, co pojawia się w naszym życiu. Coś możemy uznać za radosne bądź smutne, dające poczucie spełnienia lub frustrujące. Jednak bez naszej wewnętrznej decyzji względem znaczenia danej rzeczy, ta rzecz jest kompletnie bez znaczenia. Gdy to zrozumiemy, pojmiemy również, że na autentyczne szczęście mamy wpływ naprawdę tylko my same. Ono jest i od zawsze było w nas. Musimy mu tylko pozwolić zaistnieć w świetle naszej duszy, musimy podjąć decyzję o byciu szczęśliwymi tu i teraz, skupiając się na tym co dobre i pozytywne w każdym momencie naszego istnienia. 

Tak więc wspaniałe kobiety, do dzieła. Świadomie zacznijmy tworzyć nasze własne szczęśliwe życie :)

niedziela, 13 listopada 2011

Twórczość

My, kobiety, przez całe życie powinnyśmy wyrażać swoją naturalną kreatywność”

Dr Christiane Northrup, "Ciało kobiety, mądrość kobiety"

Twórczość jest podstawową cechą każdej kobiety. Jest przypisana do naszej najgłębszej natury. Bez niej usychamy i zamieramy. Kobieta musi tworzyć, ponieważ jej wewnętrzna natura nakazuje, aby z niczego stworzyła coś. Kobieta jest biologicznie uwarunkowana do kreatywności - to jej ciało tworzy ciało dziecka – ten proces - tak niesamowity i cudowny, że zapiera dech w piersiach, a wydaje mi się, że traktowany jest pospolicie i zwyczajnie.

Chcąc przekonać się jaka jest skala kreatywności kobiet, można spojrzeć chociażby na ogromną liczbę blogów internetowych, na których prezentowane są rozmaite prace w najróżniejszych dziedzinach począwszy od haftowania, poprzez wykonywanie dekoracji, szycie, malarstwo, garncarstwo po literaturę.

Nasze babki, matki, ciotki od zawsze dziergały, haftowały, robiły na drutach, szyły, pisały wiersze – w zaciszu domowym tworzyły prawdziwą sztukę, choć tym nie epatowały. Kiedyś tego nie doceniałam, teraz otaczam szacunkiem i z namaszczeniem składam serwetki, które z miłością i pasją dziergały moje przodkinie. Wyobrażam sobie, z jakim stoickim spokojem siedzą nad robótkami, cierpliwie nawlekając oczko za oczkiem, wkładając w swoją pracę całą swoją dobrą energię.


Medytacja – obecność w tu i teraz – tworzenie dzieła. Po prostu ideał!

Dr Christiane Northrup w swojej książce „Ciało kobiety, mądrość kobiety” (swoją drogą, w mojej opinii książka genialna, do której jeszcze nie raz nawiążę), pisze że kreatywność kobiet jest związana z funkcją jajników: „Mądrość jajników reprezentuje, pochodzącą z głębi naszej istoty, kreatywność, która pragnie narodzić się z naszego wnętrza, a której jedynie my możemy dać życie; jest ona wyjątkowym potencjałem twórczym – szczególnie w odniesieniu do twórczości w życiu zewnętrznym.”

Autorka pisze, że jeżeli w swoim życiu nie dajemy sobie przestrzeni na wyrażenie naturalnej kreatywności, wówczas mogą pojawić się problemy z jajnikami – np. pojawiają się torbiele czy guzki. Sądzę, że kluczem do uzdrowienia jest zrozumienie, że nie mamy wyjścia, musimy tworzyć, zgodnie z naszą wewnętrzna potrzebą i nie możemy tego odkładać na później (czyt. ...aż posprzątam, zrobię zakupy, pranie, będzie lepsza pogoda, będę miała swoją „wypasioną” pracownię, itede, itepe) - czyli „wieczne nigdy”.

Według dr Northrup na realizację twórczości musimy być gotowe, a siła ta musi płynąć z wewnątrz: „Nie możemy (…) zmuszać się do kreatywności. Należy dać jej czas i przestrzeń, tak aby wzrastała i rozwijała się zgodnie ze swoim wewnętrznym rytmem. Niczym biologiczne matki, my kobiety musimy być otwarte na to, że nasze dzieła są wyjątkowe, mają własną energię oraz potrzeby i nie da się na nich wymusić z góry określonej formy. Umiejętność poddawania się kreatywności i zrozumienie, że nie da się jej kontrolować intelektem, jest kluczem do uchwycenia sensu siły płynącej z jajników. Musimy pozwolić tej sile objawiać się poprzez nas”.

Moje Drogie – wsłuchujmy się w siebie, twórzmy i wspierajmy się :)

czwartek, 10 listopada 2011

Jesienne nastroje

Jesień wielkimi krokami zawitała w nasze progi i choć jeszcze przed chwilą zachwycała swoimi złotawo-czerwonymi odcieniami, dziś zalewa nas mgłami, wilgotnym powietrzem i nadzwyczaj szybkimi przymrozkami.

Kiedyś nie znosiłam tej pory roku, jej przytłaczający obraz dawał mi się we znaki, a pochmurny klimat nad wyraz często przekładał się na ponurość myśli. I choć wiem, że wiele osób jesień odbiera podobnie, dziś ten okres staram się postrzegać  bardziej optymistycznie. Jesień to perfekcyjny czas na zwolnienie, wyciszenie umysłu, uspokojenie myśli, rozleniwienie ciała. To moment na zasłużony odpoczynek (po tak przecież intensywnym lecie), którego domaga się nasz organizm na każdej niemal płaszczyźnie. Tak jak ziemia spowalnia swój rytm, przygotowując się do zimowego snu, tak nasze ciało potrzebuje „wrzucenia na niższy bieg”, stonowania, harmonii i spokoju.

Po buszowaniu w ogrodzie, letnich remontach, robieniu przetworów i ciągłym przebywaniu na świeżym powietrzu moja dusza zapragnęła wreszcie (wsłuchując się w rytm przyrody) zaszyć się w domowych czterech ścianach - wśród świeczek, ciepłych koców, kubka gorącej pięcioprzemianowej kawy (o tym cudzie jeszcze zdążę Wam opowiedzieć), stosu czekających od dawna na przeczytanie książek i takich dźwięków  muzyki, które wybrzmiewają tylko jesienią…

Ale jesień to również idealny czas, by wreszcie w pełni „zanurzyć” się w siebie, zatrzymać, zastanowić, pokontemplować, afirmować... I tak jak przez całą wiosnę i lato ucieka człowiek od samego siebie, bo przecież tyle zajęć, pomysłów i ważniejszych rzeczy na głowie, tak teraz niemal zmuszony jest stawić czoła wszystkiemu, co nagromadziło się w nim przez ostatnie miesiące. Nie jest łatwo, ale dzielnie wsłuchuję się w potrzeby ciała, duszy  i umysłu. Oczyszczam wewnętrzną energię, doładowuję się pozytywnymi myślami, doenergetyzowuję dobrymi smakami i przede wszystkim... rozmawiam z Aniołami. Prędzej czy później efekty tych jesienno-anielskich przemyśleń zaowocują pewnie tutejszymi wpisami :)

A tym czasem, w ramach jesiennych nastrojów, wraz z szalem ciepłych myśli, ślę Wam odrobinę jesiennych barw. Niech w tych ponurych dniach również Wasza dusza nieco się wyciszy i uspokoi :)

poniedziałek, 7 listopada 2011

Początek drogi

Zacząć jest zawsze najtrudniej, i choć pomysły  i wizje rodziły się w głowie od kliku dobrych miesięcy, jeśli nawet nie lat, brakowało możliwości ekspresji. Jak wspomniała Magda, zawsze znalazły się jakieś przeszkody, obawy, wymówki… Jednak jak długo można zwlekać z podążaniem za swoim wewnętrznym głosem, który z każdym dniem coraz intensywniej daje o sobie znać, próbując wybudzić nas z twórczej niemocy? Zapoczątkowanie tej strony stało się więc dla nas długo wyczekiwaną możliwością wyrazu, sposobnością dzielenia się, dawania, wspierania, rozwijania i tworzenia.

Stronę tą stworzyłyśmy z myślą o zainicjowaniu przestrzeni dla kobiet poszukujących, otwartych, gotowych zgłębiać i zrozumieć otaczający je wszechświat, a nade wszystko same siebie - swoją prawdziwą kobiecą naturę oraz wewnętrzną pradawną moc, które od zawsze drzemią w każdej z nas. Naszą intencją jest uczynienie z „Pełni Kobiet”  miejsca przesyconego kobiecością w jej pierwotnym, nieco dzikim wydaniu, kobiecością daleką od utartych schematów kobiety ‘współczesnej’, zarówno tej bardziej ugrzecznionej, jak i nazbyt wyemancypowanej. 

Korzystając z dobrodziejstw Internetu, pragniemy, aby blog ten stał się wirtualnym kobiecym kręgiem oraz źródłem inspiracji dla nas kobiet - w różnym wieku, o różnych potrzebach, zainteresowaniach i pragnieniach; kobiet wzajemnie się wspierających, rozumnych i wrażliwych, które pragną nie tylko dawać, ale również przyjmować, czerpiąc z życia garściami, tworząc, spełniając marzenia i realizując siebie.   

Z miłości do życia i świata w ich najczystszej, pierwotnej formie, my - dwie kobiety skrywające w sobie anioła i wiedźmę - z otwartą duszą i sercem zapraszamy Was do wspólnego odkrywania świata pierwotnej kobiecości :)  

Pierwszy

ZACZNIJ.
Tak się czyści zatrutą rzekę.
Jeśli boisz się niepowodzenia, zacznij mimo to, a jeśli nie można inaczej , to ponieś klęskę, pozbieraj się i zacznij od nowa. Jeśli znów się nie uda, to co z tego? Zacznij jeszcze raz. To nie porażka powstrzymuje – to niechęć do zaczynania od początku powoduje stagnację. Co z tego, że się boisz? Jeśli się obawiasz, że coś wyskoczy i Cię ugryzie to niech to się wreszcie stanie. Niech twój strach wyjrzy z ciemności i Cię ukąsi, żebyś to miała już za sobą i mogła posuwać się dalej. Przezwyciężysz to. Strach minie. Lepiej żebyś wyszła mu naprzeciw, poczuła go i pokonała, zamiast mieć wieczną wymówkę od czyszczenia rzeki.

Clarissa Pinokla Estés „Biegnąca z wilkami”.

Prawie rok rozmyślałyśmy nad rozpoczęciem prowadzenia tego bloga.
Rozmowy, wspólne nakręcanie się, snucie wizji, a potem gdy każda z nas wracała do domu, temat się rozmywał. Wpadałyśmy z powrotem w wir codziennych zajęć - praca, dziecko, ogród, dom – wiecie jak to jest.

Wciąż „nie było czasu”.

Ilekroć siadałam do komputera, po to żeby już napisać jakiś „natchniony tekst” okazywało się, że jeszcze trzeba zrobić pranie, poukładać ubrania w szafie, upiec ciasteczka i koniecznie posprzątać mieszkanie na błysk. No bo, przecież nie da się napisać zgrabnego tekstu, przy tygodniowej warstwie kurzu na regale.
I tak w kółko – owlekanie bez końca.

Równocześnie zaczęły się pojawiać wątpliwości: czy sobie poradzę? Czy ja w ogóle mam coś do przekazania, czy będę potrafiła kogokolwiek zainteresować ? Przecież w internecie jest mnóstwo stron o podobnej tematyce, a sprawy o których chcę pisać, już zostały wielokrotnie opisane.
Wówczas Iv powiedziała, że nieważne ilu ludzi robi to samo, ważne żeby robić to z sercem i czuć się dzięki temu szczęśliwą i spełnioną.

Jestem głęboko przekonana, że im więcej kobiet zacznie interesować się rozwojem swojej pierwotnej kobiecości tym lepiej dla świata. Już najwyższy czas aby na świecie zapanowała równowaga pomiędzy energią żeńską i męską. Moim zamysłem jest, aby blog ten stymulował nas kobiety do rozbudzania swojej wewnętrznej, kobiecej energii i mocy twórczej.

Obudźmy w sobie wiedźmę, znachorkę, zielarkę, akuszerkę, matkę, rozpustnicę, anielicę, boginię.

Ona jest w każdej z nas i czeka.

To jest właśnie przestrzeń na realizację naszych wszystkich wcieleń.

No to, zaczynamy Drogie Panie!